10: Jak miałem się uspokoić?! (ostatni)

Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Oczywiście w domu nie było nikogo, więc wyszedłem ze swojego pokoju i poszedłem otworzyć. Do środka niemal wbiegła zdenerwowana Celina. Spojrzałem na nią zaskoczony. Nigdy nie odwiedzała mnie o takiej porze. Właściwie nigdy mnie nie odwiedziła sama, zawsze był z nią Johann, którego tym razem nie było.
– Boże, Daniel – powiedziała łamiącym się głosem. W mojej głowie od razu zapaliła się czerwona lampka. Poczułem jak moje serce przyśpiesza, a w gardle poczułem wczorajszą kolację. – Dlaczego nie odbierałeś? Johi dzwonił do ciebie z milion razy.
– Może rozładował mi się telefon – odpowiedziałem i wzruszyłem ramionami. – Co się dzieje?
– Co się dzieje? – powtórzyła. – Musisz jechać do szpitala. Z Liv nie jest najlepiej – powiedziała cicho.
Już pięć minut później wsiadałem do samochodu. Przebrałem się szybciej niż zwykle, wiedziałem, że musiałem jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Być przy mojej Liv. Nie wiem jak szybko jechałem, prawdopodobnie przekroczyłem prędkość dwukrotnie, ale nie obchodziło mnie to.
Na szpitalnym korytarzu dostrzegłem Johanna, siedzącego przy płaczącej Maren. Serce łamało mi się na ten widok. Szybko podbiegłem do nich i zacząłem wypytywać o wszystko.
– Reanimują ją – wreszcie usłyszałem słowa z ust starszej z sióstr Nordveit. Miałem nadzieję, że się przesłyszałem. Oparłem się o ścianę i poczułem jak te cholerne łzy zbierają się w moich oczach. Musieli ją uratować, po prostu musieli. Nie przeżyłbym, gdyby się nie udało. Gdyby… Odeszła. Byłą całym moim światem, żyłem dla niej, skakałem dla niej…
– Dani? – obok mnie pojawił się Forfang.
– Zostaw mnie – burknąłem i usiadłem na podłodze, chowając twarz w dłoniach. – Nic nie mów.
– To… To się uda – starał się mnie pocieszać, ale chyba sam powoli tracił nadzieję. – Uratują ją.
– Jak długo to już trwa? – podniosłem wzrok i napotkałem puste tęczówki Maren.
– Czterdzieści minut – odpowiedziała, niemal niesłyszalnym głosem. Głośno załkałem. Nie mogłem jej stracić.
Wszystko działo się tak strasznie powoli. Kolejne minuty, w ciągu których cierpiałem, dłużyły się w nieskończoność. Moimi myślami byłem przy niej, nie mogło się to tak skończyć. Nie mogło.
Kiedy wreszcie zobaczyliśmy lekarza, podnieśliśmy się na równe nogi. Każde z nas oczekiwało tego, co miał do powiedzenia, a on, jak na złość, przez chwilę nic nie mówił, jedynie przyglądał się nam. Musieliśmy wyglądać paskudnie. Nie wiedziałem nawet ile czasu tak czekaliśmy.
– Bardzo mi przykro, nie udało nam się przywrócić akcji serca.
Wtedy cały mój świat się zawalił. Po raz kolejny. Teraz na zawsze.
Nie wytrzymałem i dałem upust moim emocjom. Z moich oczu zaczął lać się potok łez. Straciłem ją, straciłem i już nigdy nie zobaczę jej roześmianej twarzyczki. To było tak bardzo nie w porządku. Kiedy tak opadłem  na kolana i płakałem jak małe dziecko, poczułem jak Johann pojawił się obok mnie i zaczął mnie uspokajać.
Jak miałem się uspokoić?!
To przecież był koszmar. Odepchnąłem od siebie przyjaciela, chciałem być sam.
Nienawidzę cię, Liv! Dlaczego mnie opuściłaś? Powtarzałem to w kółko w myślach, kiedy zamknąłem się w swoim pokoju. Wiedziałem, że sobie nie poradzę bez niej.


*

Pogrzeb Liv. Jak to okropnie brzmiało.
Nigdy nawet nie myślałem, że coś takiego kiedyś będzie miało miejsce. Myślałem, że wspólnie dożyjemy sędziwych lat. Że wspólnie będziemy wychowywać nasze dzieci, a potem rozpieszczać wnuki.
Johann powiedział, żebym wszedł pierwszy do kaplicy, by się z nią pożegnać. Początkowo nawet nie miałem odwagi, żeby stawić się na pogrzebie, ale Liv miałaby mi za złe, gdybym nie pożegnał jej tak jak trzeba. Kiedy wszedłem do środka, poczułem ogromną gulę w gardle, a kiedy tylko zbliżyłem się do trumny wybuchłem płaczem. Ona naprawdę tam była, naprawdę odeszła. Nie potrafiłem do siebie przyjąć tej wiadomości, to było tak bolesne…
– Kochanie… – powiedziałem przez łzy i zacząłem delikatnie ją dotykać. Jej skóra była lodowata, ale kiedy spojrzałem na jej twarz, wyglądała jakby spała. – Tak bardzo cię kocham i przepraszam… Za wszystko co zrobiłem. Wiem, że zasługiwałaś na lepsze życie – mówiłem, nie zwracając uwagi na nic. – Bądź szczęśliwa – nachyliłem się nad nią i ucałowałem jej czoło. Ostatni raz.

*

Minął już rok, a ja wciąż nie potrafiłem pogodzić się z tym, że odeszła. Zostawiła mnie niepotrafiącego żyć bez niej. Nie potrafiłem już skakać bez niej. Straciłem całą motywację i siłę. Nie potrafiłem właściwie nic. Mój kontakt z Maren się urwał. Nie mogłem z nią rozmawiać, bo widziałem w niej Liv. Widziałem ją także w każdej dziewczynie, w kolegach, a nawet w własnej siostrze. Wciąż bolało i zdałem sobie sprawę, że nigdy nie przestanie.
Przestanie boleć jak do niej dołączę.
Znów pojechałem na cmentarz. Jeździłem tam zdecydowanie częściej niż powinienem, ale musiałem. Czułem tam jej obecność, tak jakby była tuż obok mnie, obejmując mnie i całując.
– Przyniosłem ci kwiaty – powiedziałem układając bukiet na grobie. – Tulipany, twoje ulubione. Tęsknię za tobą, wiesz? – poczułem łzy napływające do moich oczu. – Za twoim uśmiechem, obrażaniem mnie… Kurwa, Liv. Zabierz mnie do siebie, dłużej nie zniosę tego. Chcę być z tobą – padłem na kolana i spojrzałem przed siebie. Jedyne co widziałem to zamazany przez łzy nagrobek z napisem: Liv Nordveit 12.05.1995 r. – 11.02.2015 r.
Spędziłem w takiej pozycji jeszcze jakieś pół godziny. Czas nie miał dla mnie znaczenia, właściwie nic nie miało, odkąd odeszła. Kiedy wsiadłem do swojego samochodu, spojrzałem ostatni raz w stronę cmentarza. Jak zwykle po wizycie u Liv, byłem rozkojarzony. Dawałem jednak jako-tako radę prowadzić. Kiedy już byłem blisko domu, nagle włączyło się radio i usłyszałem piosenkę. Nie była to jednak zwykła piosenka, była to nasza piosenka. Spojrzałem na siedzenie pasażera i poczułem jej obecność. Była tam, siedziała obok mnie. Kiedy odwróciłem wzrok na drogę, poczułem silne uderzenie, a chwilę później była już tylko ciemność.
– Przyszłam po ciebie – usłyszałem w głowie głos Liv, a potem zobaczyłem ją. Uśmiechniętą z wyciągniętą w moją stronę dłonią. – Teraz będziemy na zawsze razem – złapałem za jej dłoń i uśmiechnąłem się.
Posłuchała mojej prośby. Zabrała mnie do siebie…

KONIEC


--
Cześć.
Trochę tu smutno, prawda?
Pisząc ten rozdział naprawdę kilka razy płakałam... Eh, nie wiem sama dlaczego.
Od początku tak to wszystko miało wyglądać, chociaż pisząc ósmy rozdział miałam ochotę wszystko zmienić. Pisząc ten... Właściwie początkowo w ogóle nie mogłam go napisać. Nie chciałam.
Czas pożegnać się z tą historią (która chyba był najbardziej popularną z wszystkich moich).
Czy jest coś co zapadło Wam w pamięci z tego opowiadania? Co w ogóle myślicie o nim? Dostarczyłam Wam normę unijną emocji? A może ją przekroczyłam? :D
Ciężko mi się żegnać z tą historią i z bohaterami, ale taka jest kolej rzeczy.
Dziękuję wszystkim, którzy to czytali. Tym komentującym i tym, którzy nigdy się nie ujawnili...
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze, które motywowały mnie do dalszej pracy.
Nie żegnam się jednak z Wami! Mam nadzieję, że będziecie ze mną na moim nowym blogu i będziecie mnie wspierać tak jak robiłyście to tutaj. Zapraszam: BĄDŹ-PRZY-MNIE-BLISKO
Ściskam i całuję ;** ♥

19 komentarzy

  1. Napiszę krótko.
    DZIĘKUJĘ!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem :)
    Musiałam się posilić przed tym komentowaniem, bo to jakaś masakra, co tu się dzieje :(
    Jak mogłaś? :(
    Już mówiłam, że Cię nie lubię :(
    Czemu ten koniec musi być taki smutny, co?
    Nie wiem w sumie jak to napisać, żeby źle nie brzmiało, ale w sumie dobrze, że nasi zakochani są razem.. NA ZAWSZE.
    Dzięki Kochana za kolejnego cudownego bloga!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku przepraszam, że nie komentowałam, ale nie przychodziły mi maile z twoimi informacjami o rozdziałach i musiałam nadrabiać xd
    Nie wiem, jak to skomentować. Brakuje mi słów. Mój stan obrazuje tekst piosenki Zeusa pt. "ODP. 2": "Szukamy tak odpowiedzi, nic nie przynosi nam jej, wszystkie słowa zdają się złe, a ktoś liczy na odp".
    Jejku, szkoda, że już koniec. To było jedno z najlepszych czytanych przeze mnie opowiadań. Szkoda, że Liv umarła. Daniel już raz ją stracił, teraz powinni być razem. Chociaż... Już są. Tam u góry. Razem są szczęśliwi.
    Dziękuję ci za tak wspaniałe opowiadanie ❤
    Pozdrawiam cieplutko,
    DarkSide ❤❤❤
    PS: U mnie wczoraj wjechała siódemka, więc jeśli chcesz, wpadnij i skomentuj 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. nienawidzę Cię
    nie dość, że źle się czuję, jestem niewyspana, to jeszcze ryczę jak bóbr... ciało mi drży, ręce mi się trzęsą, piszę to dłużzą chwilę, haha
    naprawdę nie umiem się zebrać i powiem tylko, że dziękuję Ci za to opowiadanie. było tym możliwie najpiękniejszym i zawsze będzie w moim serduszku. ❤
    a teraz idę płakać

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem :)
    Dlaczego tak smutno? :(((
    Myślałam, że może się uda doprowadzić do dobrego zakończenia, ale aż taka tragedia? ;''(
    Zakochani na wieczność - chyba to najtrafniejsze określenie!
    Dziękuję za to opowiadanie Kochana <3
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba jednak muszę napidsać, że tym rozdziałem przekroczyłaś wszelkie normy unijne ;-)
    A tak serio? Spodziewałam się, że Liv odejdzie. Bałam się tego, ale jednak się stało. Byłam przygotowana. Wszyscy w pewnym sensie byli przygotowani na takie rozwiązanie. Chodzi mi tutaj o rodzinę i przyjaciół dziewczyny. Moze nie chcieli tego do siebie dopuszczać, ale gdzieś tam w środku.....
    Zawsze jest tak cholernie ciężko pogodzić się ze śmiercią bliskiej osoby, ale kiedy mamy czas na pogodzenie się z tym..... Może to jest lepsze niż taka nagła, niespodziewana śmierć.
    Bałam się o Daniela, jak cholera. Za bardzo kochał Liv i zbyt wiele jej poświęcił, żeby móc odnaleźć się w świecie bez niej. Choć z drugiej strony, mógł być silniejszy i może byłby. Może by się otrząsnął, gdyby nie przyszła nagła śmierć. Liv przyszła po niego. Zabrała go. Mamy tutaj przykład miłości wiecznej, takiej poza grób. Tylko dlaczego ja, zamiast się tym zachwycać, myślę o tych, którzy zostali? Dopiero co pożegnali jedną osobę, tak jak choćby Johann i Celina, a teraz przyjdzie im pożegnać przyjaciela. Ja wiem, że to fikcja, ale przecież o to chodzi, by przeżywać wszystko tak, jak by to działo się naprawdę.
    Dzięki tej końcówce, a chyba najbardziej dzięki ostatniemu zdaniu całe opowiadanie nabrało magicznego charakteru.
    Czas podziękować Ci za to opowiadanie. Kolejne już tak cudowne :-)
    Do napisania pod kolejnymi rozdziałami na Twoich innych blogach :-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem!
    Boziu... Trochę? Ty nawet sobie nie zdajesz sprawy, jak jest mi teraz cholernie smutno. Ja tu jestem bliska płaczu, wiesz? :( Nie spodziewałam się, że będzie aż tak smutno...
    Chociaż w sumie, patrząc na to inaczej, powinnam się raczej spodziewać, że koniec nie będzie różowy i cudowny. W końcu w prawdziwym życiu rzadko kiedy takie cuda się zdarzają. Ale cóż, teraz chyba oboje są razem szczęśliwi, już tam u góry.
    Kochana, to chyba ja powinnam tobie podziękować za tą historię, bo była naprawdę niezwykła. Smutna i tragiczna, ale jednocześnie piękna i prawdziwa. A takie najlepiej się czyta :)
    Weny na kolejne perełki!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  8. O ile odejścia Liv można się było spodziewać, jednocześnie do końca nie tracąc nadziei, tak zabranie Daniela było ostatecznym ciosem.
    Tym dzisiejszym rozdziałem znacznie przekroczyłaś normy unijne! Ale sprawił on, że to opowiadanie, mimo że smutne, jest piękne. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  9. Powiem tyle: niesamowicie cudowna historia. ♥
    Z wielką radością zaglądałam na to opowiadanie. Kurcze, było i jest jednym z moich ulubionych. Dziękuję Ci z całego serduszka, że wpadłaś na pomysł tego opowiadania. Jest mi mega smutno... Chciałam, żeby to opowiadanie zakończyło się inaczej, ale nie zawsze są szczęśliwe zakończenia, prawda? W sumie to też jest dobre, pokazałaś, że życie nie zawsze musi być łatwe i przyjemne. :) Prócz tego pokazałaś również historię wspaniałej miłości. Daniel był przy Liv w zdrowiu i chorobie, troszczył się, martwił, radował z nią. Większość opowiadania skupiła się głównie na nim, ale Liv także pokazała się ze strony kochającej dziewczyny. Piękne zakończenie..
    DZIĘKUJĘ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Popłakałam się.
    Ryczę jak bóbr.
    Dlaczego to zrobiłaś?
    Tak bardzo się do nich przywiązałam a ty ich uśmiercasz.
    To nie fair... 😿

    Cóż ja mogę jeszcze napisać?
    Stworzyłaś niesamowitą historię, która pokazuje że prawdziwa miłość jest w stanie przetrwać wszystko. Chorobę, szczęście a nawet śmierć, bo Daniel nigdy nie przestał kochać Liv.

    No i płacze kolejny raz.

    Dziękuję za te wszystkie rozdziały! 😘

    OdpowiedzUsuń
  11. Mocny.
    Tyle ciśnie mi się na myśl.
    Strasznie mocny i mega emocjonalny koniec tej historii.
    Nie dziwię się, że płakałaś, gdy pisałaś to zakończenie. Mi z oczu wylało się morze łez, kiedy przeczytałam ostatnie zdanie. :(
    To niesprawiedliwe, że Liv odeszła. Wszyscy ją kochali. Wszyscy czekali, aż w końcu będzie dobrze. I nie wyszło. :( Ma wrażenie, że Liv czekała, aż Daniel się w końcu zjawi. Nie chciała umierać, bez jego obecności. :( Może to głupie, ale tak właśnie myślę. :(
    Cóż... to, że tak długo po jej śmierci był zrozpaczony, oddaje fakt, jak wielkim uczuciem Dani darzył Liv. Zastanawiam się czy zabranie go do siebie nie było nieco egoistyczne ze strony Liv. Przecież mógł poznać jakąś dziewczynę. Mógł być szczęśliwy. Co prawda wymagałoby to czasu, ale niekoniecznie byłoby to niemożliwe. :/ No, ale z drugiej strony, spełniła jego prośbę. Być może jego marzenie. Jednakże wciąż mam w głowie myśl, że gdyby naprawdę był w 100% pewny tego, ze chce odejść, sam by się do tego posunął. A może po prostu nie miał wystarczająco dużo odwagi, by sam mógł odejść? Ale teraz nie ma już co gdybać. :) Są razem. :) I wierzę, że są szczęśliwi. ♥ Ach... piękne zakończenie. ♥
    Kochana, bardzo Ci dziękuję za tę historię. Za tych bohaterów. Za wszystkie emocje, bo było ich co niemiara. :) Dziękuję za każdą minutę poświęconą na napisanie tego opowiadania. ♥
    Nie mogę się pogodzić, że to już koniec, ale jestem świadoma, że coś się kończy i coś się zaczyna. :)
    Ściskam ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  12. O Boże....
    Pobeczałam się. To nie jest zdecydowanie dobry dzień na czytanie tak smutnych zakończeń. Z wszystkich z których się zbierałam, wybrałam ten...
    Biedna Liv, biedna Maren, biedni wszyscy i biedny Daniel.
    Nie wiem czy się cieszyć, że jednak będą razem? Bo przecież oboje odeszli. Cholera.
    Naprawdę lubię to historię. Pomimo zakończenia. Bo jednak pokazuje siłę miłości. A miłość jest ważna. Jeśli nie najważniejsza.
    Szkoda, że nic więcej tutaj nie będzie, ale są jeszcze inne historie, które chętnie przeczytam ;D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny blog, jestem tu od początku ale komentuję dopiero teraz! A zakończenie? Zupełnie niespodziewane, do tej pory mam ciarki na plecach �� życzę weny i pomysłów na kolejne opowiadania!

    OdpowiedzUsuń
  14. Cześć. Jestem tu od samego początku, ale nigdy nie komentowałam.
    Opowiadanie było piękne, poniekąd takie... prawdziwe. Końcówka była przepiękna. Mówi nam, że prawdziwa miłość może przetrwać wszystko. Och, Dani jest znów z Liv. Popłakałam się kilkakrotnie...
    Pozdrawiam i życzę powodzenia i weny na nowych blogach! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie spodziewałam się.
    Smutny, ale piękny koniec.

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej kochana!
    powiem szczerze : płakałam gdy czytałam to zakończenie..
    szkoda,że już koniec. Nie spodziewałam się,że tak to się zakończy..
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Powiem tak... Spadłam z łóżka pod koniec. Szczerze, to spodziewałam się początku i byłam niemalże pewna, że jednak nie uda się uratować Liv, ale ten koniec... Nie wiem, co powiedzieć. Dziękuję. Dziękuję, że mogłam czytać to opowiadanie. Było przepiękne.
    Pozdrawiam i weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń
  18. CO?! JAK?!
    Powróciłam po ogromnie długiej przerwie, nie wiem czy dodałam tu jakikolwiek komentarz... Ale nadrabiam i jestem tu. Płakałam tak przy trzech opowiadaniach... To jest czwarte... A ja jestem strasznie uodporniona na uczucia...
    Dziękuję, dziękuję tak jak wszyscy, a może trochę inaczej...
    Dziękuję Ci, bo twoje opowiadania zmieniają mnie. Jestem młoda jak pewnie mało kto w świecie blogerskim i powiem szczerze -dopiero uczę się życia, uczuć, pokory...
    Jak to mówią słowa piosenki, która mnie wzrusza od momentu kiedy osoba, która jest dla mnie bardzo ważna wyszła ze szkoły (gim)
    " Dziś ta nitka się urywa, coś się kończy, a coś się zaczyna "

    OdpowiedzUsuń
  19. Droga Autorko!
    Nawet nie wyobrażasz sobie jakim okrutnym manipulatorem jesteś, robisz z moimi emocjami co tylko chcesz. Ważysz słowa w tak magiczny sposób, że gdyby ktoś kiedyś powiedział "Wzruszysz się", wyśmiałabym go, teraz wiem, że miał rację. To opowiadanie, chociaż ta właściwie to dzieło sztuki, nie tylko mnie wzruszyło, ale także zmuszało moje ciało do ukazania szeregu różnych, czasem zupełnie skrajnych emocji. Masz dar do zmuszania czytelnika do określonych zachowań. Zakończenie moim zdaniem nie mogło być lepsze. Życie zbyt często zadaje nam rany prosto w serce...Podziwiam A.

    OdpowiedzUsuń

© Agata for Wioska Szablonów