Nie potrafiłem się nie uśmiechać,
siedząc przy łóżku Liv w szpitalu. Wreszcie mogła normalnie jeść, a mnie
cieszył taki widok. Kiedy się jej przyglądałem, wywróciła oczami i chciała się
odwrócić do mnie plecami, ale nie pozwoliłem jej na to.
– Nie gap się na mnie –
powiedziała oburzona, ale po chwili się szeroko uśmiechnęła. – Chcesz trochę? –
wyciągnęła do mnie dłoń z bułką. Pokiwałem przecząco głową.
– Był u ciebie Gangnes?
– Od kiedy mówisz na niego po
nazwisku? – uniosła brew. – Pokłóciliście się czy coś?
– Tak jakoś wyszło –
odpowiedziałem szybko. Za szybko. – Był?
– Nie, a powinien? – zapytała, a
ja się uśmiechnąłem.
– Myślę, że powinien ci o czymś
powiedzieć – powiedziałem i nachyliłem się nad nią. Uśmiechnąłem się, kiedy
spojrzała w moje oczy i przejechała dłonią po moim policzku. Przymknąłem
powieki, czując przyjemny dreszcz, a kiedy je otworzyłem poczułem jej ciepły
oddech na twarzy.
– O czym? – odsunęła się ode
mnie, a ja westchnąłem. Nie chciałem jej o tym mówić. Wiedziała jedynie, że
znalazło się dla niej serce, nic więcej. Nie miała pojęcia czyje i kto to
wszystko zaproponował. – Daniel?
– O twoim sercu – odpowiedziałem.
Nie potrafiłem przy niej kłamać. Nie rozumiałem tego, ale kiedy próbowałem,
zawsze mi nie wychodziło, a Liv wszystkiego się dowiadywała. – Naprawdę
wolałbym, żeby to on ci to wytłumaczył.
– Przytul mnie, Danny – odłożyła
jedzenie na szafkę przy łóżku i podniosła się do pozycji siedzącej.
Delikatnie przyciągnąłem ją do
siebie. Dłoń położyłem na jej plecach, które delikatnie gładziłem. Zdecydowanie
za tym tęskniłem. Nagle drzwi się otworzyły, a ja niechętnie odsunąłem się od
blondynki. Odwróciłem się, żeby zobaczyć kto nam przeszkadzał i zauważyłem
Gangnesa. Sam nie wiem co wtedy poczułem. Z jednej strony cieszyłem się, że
przyszedł, ale z drugiej… Czasami jego obecność mnie bardzo irytowała. Chociaż
mimo wszystko… Przyjaźniliśmy się.
– Cześć – przywitał się. Nie
wyglądał na szczęśliwego, ale przyszedł. Czyli to znaczyło, że było już lepiej?
Chciałbym w to wierzyć. – Liv, możemy porozmawiać?
– To ja pójdę do bufetu. Kupię ci
wodę – pocałowałem Liv w czoło, a potem wstałem i wyszedłem.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że
nie kusiło mnie, żeby zostać pod drzwiami i podsłuchiwać ich. Jednak to byłoby
zbyt idiotyczne. Przecież ufałem im. Zszedłem do bufetu, gdzie kilka osób mnie
zaczepiło, więc wszystko potrwało trochę dłużej niż myślałem. Kiedy wróciłem do
sali dziewczyny, zastałem ją rozmawiającą z… Johannem. Zdziwiło mnie to, bo
przecież kiedy wychodziłem był u niej Kenneth, a przecież nie mogło mnie nie
być tak długo.
– Kenny już poszedł? – spytałem,
a Liv spojrzała na mnie… Ze łzami w oczach.
Co się stało?!
– To prawda? To co powiedział
Kenneth? Naprawdę mam serce jego kuzynki?
– Tak – szepnąłem. – Ale, słońce,
nie było już dla niej ratunku. Oddychała za nią maszyna, nie miała szansy… –
ukucnąłem przy jej łóżku i złapałem za dłoń. – Jestem pewny, że Silje uśmiecha
się z góry widząc, że jej serce mogło uratować komuś życie – pocałowałem jej
dłoń i uśmiechnąłem do niej. – No już, nie płacz. Wiesz, że nie lubię, gdy
jesteś smutna – wytarłem kciukiem łzę z jej policzka.
– Może ja was zostawię, co? –
kiedy usłyszałem pytanie z ust Forfanga, zaśmiałem się.
– Właśnie, właśnie, Forfi. Co ty
robisz u mojej dziewczyny, co? – podniosłem się i spojrzałem na niego. – Mam powiedzieć
Celinie?
– Możesz i to niedługo, bo zaraz
powinna tu przyjść – odpowiedział, a Liv zachichotała. Uwielbiałem ich.
*
Dzień, w którym Liv wychodziła ze
szpitala był jednym z najlepszych w moim życiu. Nie znosiłem szpitali, tym
bardziej po tym co się działo z moją dziewczyną przez ostatnie miesiące.
Przebywałem tam codziennie i zdecydowanie chciałem, żeby to się skończyło.
Chciałem, żeby Liv była zdrowa i wszystko było już dobrze. Denerwowała się,
kiedy chciałem ją wyręczać we wszystkim. Chodziło mi przecież tylko o jej
zdrowie, nie mogła się przecież przemęczać.
– Nie jestem kaleką! – krzyknęła,
kiedy wchodziliśmy do jej mieszkania. Uśmiechnąłem się pod nosem. – Przecież
sama mogę…
– Nie możesz – odpowiedziałem. –
Masz odpoczywać. Odpoczywać i leżeć cały dzień w łóżku.
– Jesteś gorszy niż lekarz –
odburknęła. Wyglądała przeuroczo, kiedy się denerwowała. Przytuliłem ją i
cmoknąłem we włosy. Moja mała dziewczynka.
– Mam nadzieje, że lekarze tak
nie robili – zaśmiałem się i założyłem kosmyk jej włosów za ucho.
– Nie robili – uśmiechnęła się i
wtuliła w moją klatkę piersiową.
– Ty siadaj. Albo lepiej, połóż
się, a ja zaniosę twoje rzeczy do pokoju, a potem coś ci ugotuję. Co ty na to?
Wywróciła oczami i usiadła na
kanapę. Wiedziała, że nie ma co się ze mną sprzeczać, bo przecież ze mną nie wygra.
Nie miała też o co być zła. Przecież się o nią martwiłem, chciałem jak
najlepiej dla niej. Nie mogłem przecież pozwolić, żeby znów trafiła do
szpitala.
– Chodź na chwilę do mnie –
powiedziała, kiedy wyszedłem z jej pokoju. Podszedłem do niej i zająłem miejsce
obok niej. Liv od razu przyssała się do moich ust. Objąłem ją w talii i
przysunąłem do siebie tak bardzo jak się dało. Dłonie blondynki wylądowały w
moich włosach. Poczułem, że jeszcze chwila, a nie wytrzymam. Niestety musiałem to
przerwać.
– Nie, nie możemy. Ty nie możesz –
westchnąłem. – Bardzo chciałbym, ale to chyba nie najlepszy pomysł. Twoje serce…
– Jest w świetnym stanie i
pracuje bez zarzutów – powiedziała i pogłaskała mnie po policzku. – Wiem, że
się martwisz, ale nie musisz. Wszystko jest dobrze, gdyby było inaczej nadal
byłabym w szpitalu.
– Ja po prostu boję się, że cię
stracę. Nie poradziłbym sobie bez ciebie – jęknąłem. – Nie radziłem sobie,
kiedy byłaś w śpiączce.
– Chodź tu, Tande – powiedziała i
przytuliła moją głowę do swoich kolan. Mijały minuty, a ja leżałem na nogach
Liv, która głaskała mnie po głowie. –
Teraz wszystko będzie dobrze, obiecuję.
– Obiecujesz?
– Tak, skarbie – nachyliła się
nade mną i mnie pocałowała.
--
Heeej!
Przeprasza, przepraszam, przepraszam! Mam taaakie zaległości u Was, ale obiecuję, że wszystko nadrobię. Nie gniewajcie się na mnie, dobrze? :3
Dzisiejszy rozdział mega krótki, chyba nigdy nie napisałam, aż tak krótkiego. Obiecuję, że siódemka będzie dłuższa.
Ostatnio u Kennetha pojawił się prolog, miał być później, ale tak jakoś wyszło. Zapraszam więc tam.
Jeszcze nie sprawdzałam błędów, więc na pewno jakieś są. :)
Teraz spadam dalej grać w państwa (wgl ktoś to zna? Dziś jestem Słowenią, mój brat Australią, jego dziewczyna Francją, a cioteczna bratanica Polską :D Jest dobrze. Wygrywam!)
Także buziaki i do kolejnego! ♥
PS Nie znoszę alergii i astmy. Najgorsze połączenie ever ;c
Czy ktoś tu się kiedyś gniewał? ;)
OdpowiedzUsuńJa zabawy nie znam, ale zawsze możesz nas uświadomić :D
W rozdziale już przyjemnie i czuć ulgę po pobycie Liv w szpitalu, że schodzą z nich nerwy, nie trzeba się codziennie bać, co będzie dalej... Ta dziewczyna to by już chciała wrócić do normalnego życia, ale niech na siebie uważa!
Teraz już będzie dobrze :)
Uwaga, będzie komentarz :D
OdpowiedzUsuńTo moje drugie podejście, bo pierwszy się usunął.. biednemu to zawsze wiatr w oczy.. xD
Wchodzę, czytam tytuł i sobie myślę, że zaraz zacznie się tutaj jakaś bójka czy coś w tym stylu, ale nie.. wszystko pięknie, ładnie i niech już tak zostanie. Dość tych smutasów :))
Liv wróciła do domu, więc niech teraz tylko nabiera sił i niech się wszystko układa, jak powinno :)
Apel od czytelniczek nie znających gry w państwa: Pod kolejnym rozdziałem musisz wyjaśnić zasady, nie ma innej opcji :D
Okej, tyle ode mnie.. pisz kolejny :)
Buziaki :*
Jestem :)
OdpowiedzUsuńKolejny raz rozdział cudowny!
Kenneth odwiedził Liv i powiedział jej prawdę..
Hmm... z jednej strony, to dobrze, że dziewczyna będzie wiedziała wszystko, a z drugiej strony pewnie przy każdym następnym spotkaniu z chłopakiem będzie jej ciężko. Jemu zresztą też.
Daniel jest taki kochany no! Złoty chłopak, jak to mówią!
Końcówka też była bardzo, bardzo urocza ^^
Do kolejnego!
Buziaki :***
jak czytałam ten tytuł to miałam jakieś 'wtf', jeny, co się dzieje??? a tu okazało się, zę jestem przewrażliwiona i Dani po prostu lubi sobie śmieszkować z Johannem XD
OdpowiedzUsuńjeju, Kenny nareszcie się zebrał i powiedział całą prawdę, na którą Liv zasłużyła :')
oni są tacy uroczy! jejciu, chciałąbym mieć takiego chłopaka jak daniel najlepiej w skórze mojego Iviego ;;;
wybaczamy Ci za ten krótki rozdział, spokojnie :*
ojej, współczuję Ci twojej obecnej sytuacji z alergią i astmą, eh ;; mój brat też to ma, więc wiem, co czujesz...
czekam na kolejny, buziaki :*
Krotki, ale tresciwy, Skarbie! :*
OdpowiedzUsuńLivka sie powoli 'naprawia' , a to powod do szczescia i napawajacy optymizmem na przyszlosc. :) ciekawe, co tu sie bedzie dzialo potem... No nic, czekam! <3
Aaa! I astmiczka, i alergiczka pozdrawia! :***
Uwielbiam ich. Czekam na następny. ♥
OdpowiedzUsuńPozytywny ten rozdział Znowu. I bardzo dobrze :-)
OdpowiedzUsuńTytuł był zastanawiający. Myślałam, że Daniel naskoczyna kogoś (np. na Kennetha), że gada z jego dziewczyną, ae poczułam ulgę że niczego takiego nie było :-)
Livia poznała prawdę i dobrze. Powinna wiedzieć.
Daniel jest taki kochany. Kurcze, jak to czyatm to jakoś nie mogę wyobrazić sobie Daniela w takiej roli. Mogę tam widzieć kogokolwiek, ale nie Daniela. Co się ze mną dzieje?
Czekam na kolejny.
Buziak :*
Jestem!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, taki bardzo pozytywny :)
Powiem szczerze, że ja również miałam lekki znak zapytania w głowie po przeczytaniu tego tytułu, ale to tylko pozory jak widać.
Zacznę od Daniela, bo jest cholernie uroczy i kochany w twoim wydaniu. Chyba nie da się go nie lubić ^^
Liv powoli dochodzi do zdrowia i mam nadzieję, że teraz będzie już tylko dobrze.
Weny!
Buziaki :**
Cześć! :D
OdpowiedzUsuńCóż mogę powiedzieć? Cieszę się, że stan zdrowia Liv się powolutku poprawia. Na to raczej wszyscy czekali i każdy się z tego cieszy, mam nadzieję, że nie popsujesz nam tego. :(
No i Daniel.. eh, o wiele lepszy chłopina, gdy nie jest smutny i przybity. Zdecydowanie wolę uroczego, słodkiego Daniela. :D
A tytuł.. kurcze, dwuznaczny. Myślałam, że ktoś się z kimś pobije, że krew się poleje albo chociaż padną jakieś nieprzyjemne słówka, a tu.. całkiem miłe zaskoczenie. :))
Wiesz, że każdy rozdział w Twoim wykonaniu jest genialny, także nie będę już tego mówić. :)
Czekam na kolejny.
Pozdrawiam. ;*
Cieszę się, że wyszła ze szpitala już, tak samo doceniam, że Kenneth ją odwiedził i powiedział, to co właśnie powinien powiedzieć, a nikt inny nie.
OdpowiedzUsuńPatrząc na tytuł bałam się, że wyjdzie jakaś awantura, a jak się okazało, co do czego to nie mogłam uwierzyć, że ja w głowie już jakieś intrygi knułam XD
Hejka kochana,juz jestem.
OdpowiedzUsuńRozdzial przeswietny,nawet nie wiesz jak sie ciesze ze w koncu go ddoalas.
Tak slodko, widac ze dwojka jest w sobie zakochana po uszy. I nic nie jest tego zakonczyc.
Pozdrawiam :*
Jezusie przenajświętszy! Jakie ja mam spóźnienie! Wybacz. Ale zdążyłam. Lepiej późno niż wcale, prawda? :D
OdpowiedzUsuńTaki słodki ten rozdział, że ojejku *.* są naprawdę cudowną parą. Chyba będę ich shippowac 😂
Wybacz, że tak krótko 😔
Czekam na kolejny! 😘
Daniel jest zupełnie inny, odkąd Liv się obudziła. Wróciło do niego życie :D Bałam się, że może coś "zaiskrzy" pomiędzy nim a Gangnesem, ale na szczęście moje obawy zostały szybko rozwiane ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam i weny życzę !:))