Wszystko dookoła straciło sens.
Nie było już Johanna i ludzi na holu, którzy zaczepiali mnie po drodze. Na całe
szczęście towarzyszący mi szatyn, zbywał ich. Czasami byłem wdzięczy losowi, że
na mojej drodze postawił Forfanga. Wciąż mnie denerwował i przez większość czasu miałem ochotę zabić go siekierą, to był
świetnym przyjacielem. Zawsze, kiedy go potrzebowałem, był. Mimo, że żaden z
nas nie był dobry w rozmowach o uczuciach, to robiliśmy to. Nigdy nie
zwierzaliśmy się innym. Zresztą nikt by nas nie zrozumiał. Wziąłby nas za
kompletnych idiotów i tyle. Johann nie raz wysłuchiwał moich godzinnych
opowieści na temat Liv, a i ja miałem podobnie, kiedy w jego związku z Celiną
nie układało się najlepiej. Oczywiście, mogłem liczyć na resztę kadry, ale nie w
każdej sytuacji. Forfang był takim wyjątkiem. Dlatego teraz razem szliśmy w
stronę doskonale mi znanej sali. Cały trząsłem się ze strachu. Już nie
pamiętałem, kiedy ostatni raz tak się bałem. Maren nie powiedziała mi co się
stało i to było najgorsze. Starałem się uspokoić, ale każdy krok sprawiał, że
moje przerażenie jeszcze bardziej rosło. Drzwi były otwarte, a w pomieszczeniu
zauważyłem Maren i dwóch lekarzy. Instynktownie spojrzałem w stronę łóżka,
gdzie dostrzegłem blondynkę. Odetchnąłem z ulgą, że nadal tam była. Nie byłem
jednak pewny czego powinienem się spodziewać, skoro ona wciąż tam była.
– Dzień dobry – odezwałem, a trzy twarze odwróciły się w moją stronę. Odwróciłem
się i zauważyłem, że Johann został na korytarzu. Podszedłem bliżej i utkwiłem spojrzenie
w najpiękniejszej kobiecie na świecie. – Co się stało?
– Panie Danielu – zaczął jeden z mężczyzn. Spojrzałem na niego i zauważyłem
niepewność malującą się na jego twarzy. – Nie będę owijał w bawełnę, jest źle.
Dziura w sercu znów się powiększyła.
Nic
nie odpowiedziałem. Ostatnio wciąż myślałem co by było, gdyby już nigdy nie
otworzyła oczu. Nie przypuszczałem jednak, że to może okazać się prawdą. Gdybym
mógł… Zrobiłbym wszystko. Lekarze i siostra mojej ukochane, opuścili
pomieszczenie, a ja usiadłem na krzesełku. Złapałem dłoń Liv i pocałowałem ją.
–
Znajdziemy dla niej serce – poczułem dłoń przyjaciela na swoim ramieniu.
Podniosłem wzrok na niego i westchnąłem. – Obudzi się.
–
Kenneth oddał jej krew, a ja oddałbym jej moje serce – powiedziałem znów
patrząc na Liv. Dłoń przeniosłem na jej policzek i go pogładziłem. – Jestem
tylko pieprzonym tchórzem
–
Przestań, Tande. Wiesz, że nie chciałaby tego. Miałeś zdobyć Kryształową Kulę,
pamiętasz?
–
Obiecałem jej, że któregoś dnia ją wygram – zacisnąłem usta w wąską linijkę. –
Chcę tylko, żeby nie odchodziła. Nie zniosę tego, rozumiesz? Jeśli ona umrze,
ja też – poczułem zbierające się łzy w moich oczach.
Forfang
zdecydował się zostawić mnie sam z Liv na jakiś czas. Sam poszedł do bufetu.
Byłem mu wdzięczny za to, bo chciałem spędzić chwilę tylko z nią. Jakie to było
beznadziejne. Trzymałem ją za rękę i płakałem jak małe dziecko. Nie czułem
sensu w dalszym istnieniu bez niej. Starałem się odpychać negatywne myśli od
siebie, ale w ostatnim czasie tylko takie pojawiały się w mojej głowie. Czasami
jedynie wspominałem jak spędzaliśmy czas ze sobą.
–
Kochanie – odezwałem się po kilku minutach. Mój głos był zachrypnięty. –
Znajdziemy ci serduszko i wrócisz. Znów będziesz szczęśliwa. Kocham cię, wiesz?
Dzięki tobie się zmieniłem i jestem tu, gdzie jestem. Gdyby nie ty… - łzy
spływały po mojej twarzy, a ja ledwo ją widziałem. – Cieszę się, że wpadłaś
wtedy na mnie. Wtedy coś we mnie uderzyło, wiesz? Serce biło w szaleńczym
tempie, a nogi się pode mną ugięły. Byłaś taka piękna i słodka. W tamtej chwili
stwierdziłem, że jestem najpiękniejszą kobietą jaką kiedykolwiek widziałem. Pamiętasz
jak nieporadnie próbowałem cię poderwać? Nie znałem się na tym za bardzo, bo
nigdy nie musiałem się wysilać. Przy tobie było inaczej…
–
Danny? – podskoczyłem w miejscu, słysząc głos zza pleców. – Dzwonił Kenneth –
odwróciłem się i czekałem, aż Forfang dokończy. – Powiedziałem mu o tym co
mówił lekarz i powiedział, że musi z tobą porozmawiać.
–
O czym? – zapytałem, a szatyn jedynie wzruszył ramionami. – Wpadnę do niego –
westchnąłem i podniosłem się. Johann cały czas wpatrywał się w bladą twarz
blondynki, a ja nachyliłem się nad nią i pocałowałem jej czoło. – Odwieź mnie
do domu.
*
Wszedłem
do domu, gdzie zastałem ciszę. Nienawidziłem tego. Chciałem chociaż w rodzinnym
gronie na chwilę zapomnieć. Chociaż na moment odpędzić moje myśli od Liv
i tego co będzie, jeśli się nie obudzi. Nie powinienem w ogóle tak myśleć.
Powinienem mieć nadzieję, że się obudzi i znów będę mógł cieszyć się jej
towarzystwem. Nadrobić czas… Nawet kiedy miałem ją przy sobie czasami
zachowywałem się jak idiota. Niejednokrotnie ją zraniłem. Na początku nie
zauważałem tego, dopiero później dostrzegałem jej cierpienie. Wszystko się
zmieniło, kiedy powiedziała mi o chorobie. Wtedy coś we mnie uderzyło. Poczułem
się fatalnie. Nie tylko z tym, że Liv była chora, ale też dlatego, że byłem
pieprzonym gówniarzem. Musiałem dojrzeć.
Wszedłem do mojego pokoju i
usiadłem na skraju łóżka. Twarz ukryłem w dłoniach i ciężko westchnąłem. To
wszystko mnie przerastało. Łatwiej byłoby odpuścić, rozpocząć życie na nowo bez
Liv, ale… Nie potrafiłbym. Ta drobna blondynka była całym moim życiem, które
się właśnie sypało. Nie znosiłem samego siebie, kiedy zaczynałem myśleć o tym
jakie będzie moje życie, kiedy już odejdzie.
Nie odejdzie, nie zostawi mnie…
Przynajmniej chciałem w to
wierzyć. Wierzyć w nią, w jej siłę, którą ukazywała na każdym kroku. Była
niesamowicie silna. Tak wiele nieszczęścia spotkało ją w życiu, ale nigdy się
nie poddawała. Teraz również. Nie poddawała się, walczyła o to, żeby się
obudzić, żeby być ze mną. Doskonale wiedziała, że nie było nie bez niej. Te
miesiące były straszne. Każdy dzień był koszmarem, w nocy nie mogłem spać, a
tabletki uspakajające niszczyły mój organizm. Przez większość czasu chciałem
płakać. I robiłem to. Zbyt często.
Kiedy przypomniałem sobie o tym,
że miałem iść do Kennetha, zerwałem się na równe nogi i jak najszybciej
wyszedłem z domu. Nie miałem pojęcia o co mu chodziło, ale przez całą drogę
zastanawiałem się nad tym. W pewnych momentach przechodziło mi przez myśl kilka
scenariuszy, ale niektórych starałem nie dopuszczać do siebie. Gangnes mieszkał
blisko mnie, więc drogę pokonałem w niecałe dziesięć minut na piechotę. No tak,
samochód… Kolejny problem.
– Właź – drzwi, pod którymi spędziłem zaledwie dziesięć sekund otworzyły się, a
przede mną ustał kumpel z kadry. Posłusznie wszedłem do środka i od razu
spojrzałem na niego pytająco. – Zaraz, moment – powiedział i wskazał na ręcznik
zawiązany na biodrach.
Usiadłem
na kanapie, a wzrok utkwiłem w oprawionym zdjęciu naszej kadry sprzed sezonu.
Tyle się wydarzyło od tamtego czasu, że z wielką chęcią wróciłbym do tamtych
chwil. Wtedy jeszcze było dobrze. Czasami Liv zachowywała się inaczej i nie
wiedziałem o co jej chodziło, ale było nam dobrze. Nie znałem jeszcze prawdy,
ale to chyba były nasze najszczęśliwsze wspomnienia. Właśnie z wtedy.
– Słuchaj, Tande… - nawet nie spostrzegłem, kiedy obok mnie pojawił się Kenneth.
Spojrzałem na niego pytająco. Chciałem wiedzieć o co chodzi i po co chciał tak
pilnie ze mną porozmawiać. – Chodzi o Liv.
No
oczywiście, że o Liv. Czasem nawet zastanawiałem się czy Gangnes nie czuł czegoś do
mojej dziewczyny. Cały czas mówił o niej, a kiedy jeszcze nie była w szpitalu,
wciąż rozmawiali ze sobą. Byłem w takich momentach zazdrosny, ale ufałem jej.
Kennethowi też ufałem mimo wszystko. Był moim przyjacielem i byłem pewny, że
nie wywinąłby mi takiego numeru. Co nie zmieniało faktu, że denerwowało mnie
jego mówienie o Liv.
– Forfang
ci mówił o… Tym wszystkim? – zapytałem. Kiwnął głową.
–
Właśni o to mi chodzi – powiedział i wziął głęboki oddech. – Chcę jej pomóc.
–
Dlaczego?
–
Dlaczego chcę pomóc? – spojrzał na mnie jak na największego idiotę. – Serio
pytasz? Boże, Daniel. Chcę jej pomóc, bo się z nią przyjaźnię? Bo jest dziewczyną
mojego przyjaciela? Bo nie mogę znieść tego wszechobecnego przygnębienia w
kadrze? – widocznie się zdenerwował. – Chcesz wiedzieć o co mi chodzi czy nie?
–
Chcę – odpowiedziałem i znów spojrzałem na zdjęcie. Starałem się uspokoić, bo
ta dziwna wymiana zdań z Gangnesem mnie nie mało zdenerwowała. – O co chodzi? –
spytałem i znów spojrzałem na rozmówcę.
–
Moja siedemnastoletnia kuzynka umiera – powiedział cicho. – Od dwóch miesięcy
oddycha za nią aparatura. Nie ma najmniejszej szansy na to, że wyzdrowieje.
Lekarze będą ją odłączać, a… - zawiesił głos. Dopiero wtedy spostrzegłem, że się
trząsł. – Jej rodzice… Opowiedziałem im historię Liv i zgodzili się, żeby… Żeby
dostała serce Silje.
To
co powiedział Kenneth dosłownie ścięło mnie z nóg. Jacyś ludzie chcieli oddać
serce swojej córki mojej Liv? Nie zauważyłem nawet momentu, w którym rzuciłem
mu się na szyję. Ucieszyłem się jak wariat. Przecież to była szansa dla niej.
Jeśli tylko transplantacja się uda.
Szybko
jednak zrozumiałem tragizm tej sytuacji. Ja cieszyłem się, że Liv odzyska odrobinę
zdrowia, kiedy Kenneth jak i jego wujostwo przeżywał tragedię. Nie dawał po
sobie tego poznać wcześniej, ale teraz, kiedy mi opowiedział o Silje,
wiedziałem, że cierpiał. Wróciłem na swoje miejsce.
–
Mają tylko jeden warunek – odezwał się po chwili. – Chcą ją zobaczyć, wiedzieć,
kto będzie żył z sercem ich córki. Cały dzień spędzają w szpitalu, więc jeśli
się zgodzisz…
– Trzeba zapytać Maren, ale ja się zgadzam.
*
Maren
się zgodziła. Kiedy tylko opowiedziałem jej o wszystkim zalała się łzami.
Powiedziała, że to szansa dla jej małej siostrzyczki. Miała rację. Oboje jednak
zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że coś może pójść nie tak. Nie myśleliśmy o
tym, bo nie mieliśmy nic do stracenia. Bez nowego serca nie było szans dla Liv.
Musieliśmy być dobrej myśli.
–
Kiedy tu przyjdą? – blondynka spojrzała na mnie. Oboje oczekiwaliśmy na
rodziców siedemnastolatki, która miała oddać swoje serce. Siedziałem przy
łóżku, trzymając dłoń Liv, a Maren spacerowała od okna do drzwi. Denerwowała
się. – Boże, co jeśli zmienili zdanie?
–
Nie zmienili. Uspokój się, bo wydepczesz dziurę w podłodze – wywróciłem oczami,
a dwudziestopięciolatka zmroziła mnie wzrokiem.
–
Ja w przeciwieństwie do ciebie martwię się o Liv
–
Uważasz, że się nie martwię?
–
Żartujesz sobie z sytuacji, a nie ma z czego! Dorośnij, Tande, bo możesz stracić
ją na dobre – wskazała na łóżko.
Westchnąłem,
ale nic nie odpowiedziałem. Nie miała racji. Już od dawna nie byłem tym samym
Danielem. Teraz byłem zupełnie kimś innym. Byłem załamany, skopany przez życie,
nerwowy… Nie było minuty, w której nie myślałbym o Liv. Kochałem ją całym
sercem i nie zamierzałem tego zmieniać. Była wszystkim co miałem, chociaż w tamtej
chwili nie miałem zbyt wiele. Maren oparła się o parapet i też milczała.
Po
kilkunastu minutach drzwi do sali się otworzyły i oboje dostrzegliśmy Gangnesa
z dwójką dorosłych ludzi. Podniosłem się z miejsca i spojrzałem jak wpatrywali
się w Liv. Maren podeszła do łóżka i oczekiwała.
–
Biedna dziewczyna – odezwała się kobieta. Miała około czterdziestu lat, brązowe
włosy sięgające ramion, a na nosie okulary. – Co się jej stało?
–
Liv urodziła się z dziurą w sercu – powiedziała blondynka gładząc z uczuciem
siostrę po włosach. – Od wypadku, w którym zginęli nasi rodzice, dziura powiększała
się stopniowo. Teraz… Serce już nie nadąża pompować krwi.
Nie
wiem jak długo to trwało. Wypytywali Maren o wszystko, a ja denerwowałem się,
bo doszło do mnie to, że wcale nie musieli się zgodzić. Zaciskałem nerwowo pięści,
kiedy usłyszałem głos mężczyzny.
–
Mamy nadzieję, że transplantacja się uda.
Zgodzili się.
--
Witam serdecznie! ;)
No i mamy drugi rozdział, który przyznam Wam się szczerze, bardzo mi się podoba. To naprawdę dziwne, że nie narzekam, ale pisanie tej historii sprawia mi najwięcej radości. Staram się wszystko dopracować i efekty chyba nie są takie złe, prawda?
Bardzo Wam dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem, nawet nie wiecie jak mnie motywujecie do dalszego tworzenia.
Mówiąc o dalszym tworzeniu - w środę pojawi się prolog u Gregora, więc już teraz Was tam zapraszam. Możecie się zapoznać z bohaterami, zaobserwować bloga... :)
No i niecierpliwie czekam na Wasze opinie na temat tego rozdziału.
Tutaj widzimy się za dwa tygodnie! Całuję :*
--
Witam serdecznie! ;)
No i mamy drugi rozdział, który przyznam Wam się szczerze, bardzo mi się podoba. To naprawdę dziwne, że nie narzekam, ale pisanie tej historii sprawia mi najwięcej radości. Staram się wszystko dopracować i efekty chyba nie są takie złe, prawda?
Bardzo Wam dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem, nawet nie wiecie jak mnie motywujecie do dalszego tworzenia.
Mówiąc o dalszym tworzeniu - w środę pojawi się prolog u Gregora, więc już teraz Was tam zapraszam. Możecie się zapoznać z bohaterami, zaobserwować bloga... :)
No i niecierpliwie czekam na Wasze opinie na temat tego rozdziału.
Tutaj widzimy się za dwa tygodnie! Całuję :*
nie lubię Cię, wpadnę w depresję przez to opowiadanie :( a tak na poważnie to Cię uwielbiam, bo ono jest cudowne! pomimo tego, że sprowadza mnie ze skrajności w kolejną skrajność :<
OdpowiedzUsuńoh, to, co Dani czuje do Liv jest... wspaniałe. chce się poświęcić, aby ona żyła... ale czy jest świadomy tego, że jeśli ona kocha go równie mocno, to i ją by to bolało?
BOŻE, KENNETH, KOCHAM CIĘ, WIESZ? JA MAM ŁZY W OCZACH, NIE WIERZĘ ;-----;
jak dobrze, że rodzice kuzynki Kennetha się zgodzili... :') chociaż to jest tam dobre
teraz żeby operacja się udała..
czekam na kolejny <3
Trochę ciężko uwierzyć w to, że tak łatwo pisało Ci się ten rozdział, bo tyle w nim opisów uczuć, przede wszystkim Daniela. Mogę jednak zgodzić się z tym, że czasem te emocjonalne rozdziały pisze się lepiej, niż te opisujące tylko sytuację. Jak się już tak wczujemy w to, co mógłby naprawdę przeżywać nasz bohater... Płyniemy z prądem, ledwo nadążając zapisywać wszystko :-) Zdarza mi się tak ;-)
OdpowiedzUsuńJak ja się cieszę z zaistniałej sytuacji. Liv dostała ogromną szansę! Co za zrządzenie losu, a wszystko dzięki Kennethowi.
Daniela odbieram w bardzo pozytywny sposób. Wydaje mi się taki prawdziwy w tym wszystkim. Nie jest idealny i to mi się podoba. Kocha Liv, jest wdzięczny Kennethowi, ale potrafi też być zazdrosny. Targają nim sprzeczne uczucia. Chwała Ci za to, że tak to wszystko przedstawiasz :-)
Buziaki :-**
Ooo...
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. Wcześniej strasznie mi było szkoda Danielka, ale teraz jest szansa. To się musi udać!
Już czekam na następny :*
Witaj! ;*
OdpowiedzUsuńPiękny, a na pewno pełen emocji i uczuć rozdział. ;* To należy przyznać i prawdę mówiąc, mnie rozbił na kawałeczki...
Jak udało Ci się tak cudnie przedstawić te wszystkie emocje? *0* Jak?
Daniel - uwielbiam go. To co on czuje do Liv... ach. Nie umiem nawet wydukać z siebie słowa, wiesz? ;o
Czekam zatem na więcej!
Buziam! ;**
Jestem!
OdpowiedzUsuńJejciu, kochana. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak ja ci zazdroszczę (i pewnie nie tylko ja), naprawdę. Też chciałabym z łatwością pisać takie cuda *.*
Bardzo dużo dzisiaj emocji. Aż zbyt dużo, bo narobiły mi w głowie trochę bałaganu i sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Podoba mi się sposób, w jaki przedstawiasz nam tutaj Daniela. Jest niesamowicie prawdziwy. To samo Kenneth, nie da go się nie lubić w twoim wykonaniu, wiesz? Gratuluję talentu do targania ludzkimi emocjami i swoich bohaterów :D
Mam nadzieję, że teraz wszystko się uda. Liv dostała szansę... musi być dobrze, nie widzę innej opcji.
Czekam!
Buziaki :**
Jakie to szczęście, że pomimo tak wielkiej tragedii, są na świecie ludzie, którzy są w stanie pożegnać się z kimś bliskim, by ratować kogoś zupełnie obcego. Dzięki takim dobrym duszyczkom Liv dostanie drugą szansę:) Oby tylko ten przeszczep się przyjął...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze a tymczasem życzę dużo weny i pozdrawiam serdecznie w oczekiwaniu na kolejny rozdział :)
Verity
fresh-start-for-broken-souls.blogspot.com
udowodnie-ci.blogspot.com
Jestem :)
OdpowiedzUsuńJuż chyba wspominałam, że większą sympatią darzę Kennetha, ale po tym rozdziale jeszcze bardziej urósł w moich oczach.. to co zaproponował/zorganizował jest mega ludzkie. A takich sytuacji w dzisiejszym świecie jest przecież coraz mniej..
Fajnie, że rodzice tej dziewczyny się zgodzili, skoro dla ich córki nie ma już ratunku to może chociaż z Liv będzie dobrze.
Aj.. popłakałam się przez Ciebie! Nie rób mi tak więcej :(
Czekam na kolejny..
Buziaki :*
Ps. Jeszcze będzie rywalizacja między chłopakami.. oj będzie..
Szczęście w nieszczęściu z tym serduszkiem...
OdpowiedzUsuńJedni cierpią, inni się cieszą. Ale to dobrze, że rodzice kuzynki Kennetha zgodzili się na przeszczep. Zachowali się bardzo dobrodusznie.
Oby to wszystko się udało. Oby Daniel i siostra Liv nie musieli już dłużej cierpieć. I przede wszystkim, żeby sama Liv z tego wyszła.
Czekam na następny z niecierpliwością.
Całusy ;*
Cześć :D
OdpowiedzUsuńTande jest tutaj po prostu... Ideałem? Oddałby życie za Liv, gdyby mógł.
Z jednej strony cieszę się, że Liv dostanie serce i mam nadzieję, że przeszczep się przyjmie i będzie żyć.
Ale z drugiej strony jest Kenny i jego rodzina. Tragedia ludzka, która może uratować życie innej osobie. Rodzice kuzynki Kennego postąpili bardzo szlachetnie.
Mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
Czekam niecierpliwie na następny :D
Buziaki :*
Dziwnie to brzmi, że czerpiesz radość z pisania takich rozdziałów! Ale takie czasem lepiej się pisze, są konkretne emocje, można trochę poczarować, a potem czekać na reakcje czytelników :D Moja jest jednoznaczna - po prostu dobrze napisany rozdział, przedstawienie tego wszystkiego dokładnie tak, jak chciałaś i dalsze trzymanie nas w niepewności. Chyba wszyscy trzymamy też kciuki za udany przeszczep i cieszymy się, że znalazł się dawca dla biednej dziewczyny, która od urodzenia żyła z wyrokiem... Straszne, ale oby się teraz wszystko powiodło.
OdpowiedzUsuńKiedyś słyszałam, że osoba po przeszczepie serca może zyskać pewne cechy zmarłego dawcy... Dobra, już nic nie mówię, bo jeszcze kogoś przestraszę. Tak mi tylko przyszło do głowy, co tu nagmatwasz, jeśli teraz wszystko pójdzie dobrze.
W takim razie do za dwa tygodnie tutaj! ;*
Ja... Nie wiem co napisać. Ten rozdział jest tak perfekcyjny i tak smutny, że jest jakoś dziwnie na sercu.
OdpowiedzUsuńTyle tu tragizmu... Ale na szczęście są ludzie, którzy potrafią pomóc. Pomogą, mimo iż stracą coś bardzo ważnego. Podziwiam takich ludzi. I jestem dumna z Gangnesa, że wgl wyszedł z taką inicjatywą. Poniekąd dzięki niemu jest szansa, że Liv wyjdzie z tego.
Mam nadzieję, że przeszczep się przyjmie.
Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę Ci Kochana.
Buziaki. ;**
Jestem!
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest po prostu... Przepiękny! Kochana, pomysł na tą historię jest po prostu nieziemski *-*
Gangnes jest po prostu aniołem! To co zrobił, no po prostu *-*
Mam nadzieję tylko, ze wszystko przebiegnie pomyślnie, bo Daniel wtedy by chyba na dobre oszalał :|
Czekam!
Buziaki :*
Przez moment bałam się, że nie ma nadziei. Ale okazało się, że jeszcze może być pięknie, bo cierpienie można zamienić w nadzieję, która jest ratunkiem dla kogoś innego. Wspaniale.
OdpowiedzUsuńJest i wyczekiwany cud! Teraz tylko trzeba trzymać kciuki, żeby się udało. Rozdział bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńNastraszyłaś początkiem bardzo ale to bardzo. Na całe szczęście wszystko przebiegło dobrze. Liv dostanie nowe serduszko i będzie żyła długo i szczęśliwie, prawda?
OdpowiedzUsuńGanges okazał się taką dobrą duszyczką. Już myślałam że sie w niej zakochał ale jego też spotkała tragedia 😔
Teraz już będzie tylko lepiej, mam nadzieję.
Czekam na następny! :*
Jestem :)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to możliwe, ale tymi rozdziałami wywołujesz u mnie Kochana tyle emocji, że sama jestem zdziwiona.
Nie mogę wyjść z podziwu, jaki Kenneth okazał się kochany.
Naprawdę wielki szacunek w jego stronę.
Mam nadzieję, że Liv się uda.
Nie ma po prostu innej opcji.
Musi się udać!
W kolejnym rozdziale ujmuje mnie Daniel. Nie wiem czy samymi czynami, czy tym jaki jest uczuciowy :)
Czekam na kolejny!
Buziaki ;***
Obecna ;**
OdpowiedzUsuńJejku kochana ten rozdział jest niesamowity! Naprawdę jest zaje***ty! *-*
To co zrobił Kenneth jest przecudowne. Pokazał nam jaki jest wspaniały. Mam nadzieję,że transplantacja się uda i Liv będzie znów mogła cieszyć się życiem. No i Daniel by oszalał ze szczęścia! :D
I Kenneth i rodzice jego kuzynki okazali się bardzo dobrymi ludźmi. Oby tacy żyli w prawdziwy życiu :/
Ta historia już jest jedną z najlepszych jakie czytam! Od początku nic nie jest kolorowe jak to bywa w większości fanfiction. Uwielbiam je!😍❤
Z wielką niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;** <3
Obecna ;**
OdpowiedzUsuńJejku kochana ten rozdział jest niesamowity! Naprawdę jest zaje***ty! *-*
To co zrobił Kenneth jest przecudowne. Pokazał nam jaki jest wspaniały. Mam nadzieję,że transplantacja się uda i Liv będzie znów mogła cieszyć się życiem. No i Daniel by oszalał ze szczęścia! :D
I Kenneth i rodzice jego kuzynki okazali się bardzo dobrymi ludźmi. Oby tacy żyli w prawdziwy życiu :/
Ta historia już jest jedną z najlepszych jakie czytam! Od początku nic nie jest kolorowe jak to bywa w większości fanfiction. Uwielbiam je!😍❤
Z wielką niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;** <3
Brakło mi słów. Poważnie. Z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej!
OdpowiedzUsuńBoże, tak mi szkoda Daniela. Widać, że kocha Liv i martwi się o nią. Na szczęście znalazł się dawca i teraz pozostaje mieć nadzieję, że wszystko się uda :)
Kennetha to ja bym na miejscu Daniela chyba udusiła że szczęścia :D
Czekam na kolejny rozdział ;)
Pozdrawiam i weny życzę! :))
Mam dylemat, tak ci szczerze powiem. Bo z jednej przeszczep to cudowna wiadomość, Jezus, nic tylko się cieszyć, a z drugiej... Z drugiej strony jest rodzina Kennetha, która jest pogrążona w smutku..Kenny to anioł, ma wielkie serce...
OdpowiedzUsuńMam ogromną nadzieje, że wszystko się uda i Liv i Daniel w końcu nie będą cierpieć.
Rozdział? Rozdział jest idealny, piękny. Rozdział to cudo.
Dużo weny <3
Kurcze. Cieszę się cholernie, że rodzina Kennetha zgodziła się na przeszczep. Dla Liv to wielka szansa i mam nadzieję, że wszystko się uda! Strasznie żal mi Daniela, który przeżywa stan swojej ukochanej, ale w końcówce zrobiło mi się żal Kennetha i rodziny tej dziewczyny..
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział! ;)
Pozdrawiam. ;*
Rozdział wspaniały!
OdpowiedzUsuńNawet nie mogę wyobrazić sobie jak wielka radość musiała ogarnąć Daniela, gdy dowiedział się, że jest serce dla Liv :') Ale biedny Kenneth :( Traci osobę z rodziny :( Pisanie rozdziałów o śmierci, stracie bliskiej osoby jest cholernie trudne. Wiem, bo u mnie na blogu musiałam napisać tak smutny prolog, że przez 3 dni chodziłam zdołowana. A to jest już 2 rozdział + prolog o podobnej tematyce i bardzo Cię podziwiam, że potrafisz wytrwać w atmosferze przygnębienia, a zarazem zaciekawienia, które na każdym kroku czytelnik odkrywa coraz bardziej.
Jejku... Mam nadzieję, że organizm nie odrzuci przeszczepu i Liv będzie żyć z Danielem długo i szczęśliwie ;") <3
Pozdrawiam i życzę weny :*
Hej kochana.
OdpowiedzUsuńCiesze sie ze znalazlao sie seduszko dla Liv i zeby sie przeszczep udal.
Bedzie wtedy juz wszystko dobrze..
Pozdrawiam :*
Witaj :)
OdpowiedzUsuńJestem także tutaj. :) I jeszcze raz bardzo Cię przepraszam, że nie udało mi się tutaj zjawić wczoraj. :(
Kochana, ten rozdział jest niebywały!
Tyle w nim emocji... Nawet tych najbardziej skrajnych. Od rozpaczy spowodowanej Liv po szczęście, że dojdzie do przeszczepu! ^^
Widać, że dziewczyna jest dla Daniela bardzo ważną osobą. Ba! Nie tylko dla niego, ale i dla całej kadry. Patrząc na stosunek, jaki skoczkowie mają do dziewczyny, można wywnioskować, że jest cudowną i dobrą dziewczyną. :)
Niesamowicie ucieszyło mnie, że Kenneth okazał się być wybawieniem. :)
Zastanawiam się czy faktycznie dla Gangensa jest to tylko dobra przyjaciółka i dziewczyna przyjaciela... :)
Wszystko się okaże.
Teraz ważne jest, by przeszczep się udał i w ogóle był możliwy! ♥
Lecę na kolejny rozdział. ;*